Rzecz rozchodziła się o wykup gruntów po byłym lotnisku w Konarzynach. To mienie wojskowe wykupiła prywatna firma, a następnie przejął je syndyk masy upadłościowej. Moim celem stała się walka aby grunty stały się własnością miejscowych rolników. Uderzyć chciałem z grubej rury więc postanowiłem o pomoc poprosić bardzo słynnego wówczas polityka Leppera. Pośredniczką w tych rozmowach stała się Danuta Hojarska. Ówczesna posłanka i tymczasowa prawa ręka Leppera. Nie pamiętam w jaki sposób udało mi się zdobyć bezpośredni numer do Hojarskiej. Pamiętam, że wykonałem kilka telefonów do biura poselskiego Leppera, które mieściło się w Koszalinie na ulicy Piłsudskiego. Tam chyba podano mi numer. Telefonicznie rozmawiałem z nią trzy razy. Utkwiła mi jedna z tych rozmów, podczas której Leppera słyszałem w "tle". Hojarska stała przy nim i przekazywała informacje ode mnie. Powiedział, że przyjedzie ale mam zorganizować w Konarzynach coś w rodzaju publicznej debaty.
Ataki
Puściłem informację, że Lepper przyjeżdża i będziemy rozmawiać o przejęciu lotniska. Okazało się, że rozpędziłem prawdziwą burzę. Dla wielu przyjazd akurat tego ministra stał się bardzo nie wygodny. Rada Gminy wrzała! Mówiono, że to będzie wstyd. Inną reakcję odebrałem od członków Samoobrony ze struktur powiatowych. Dziwili się, że Lepper zgodził się przyjechać do Konarzyn i tego zazdrościli. W tym czasie studiowałem. Byłem na pierwszym roku nowo powstałej Wyższej Szkoły Biznesu Wiejskiego w Słupsku. Zajęcia mieliśmy z budynku technikum leśnego w Warcinie. W pięknym dworku Otto von Bismarcka. Miałem w grupie dużo starszego kolegę. Mówił, że jest radnym powiatowym i przygotowuję projekt powstania województwa środkowopomorskiego z siedziba w Koszalinie lub w Słupsku ale nazwiska nie pamiętam. Podsłyszał on moją rozmowę z Hojarską o Lepperze i wpadł szał. Wygrażał się mówiąc, że Leppera zamkną i mnie też. Wówczas kompletnie się tym nie przejmowałem i kontynuowałem organizowanie debaty.
Przyjedzie nie przyjedzie?
Wszystko było już przygotowane. Miałem ustalić tylko datę tego wydarzenia. W pewnym momencie Hojarska zerwała kontakt. Telefon jej był wciąż wyłączony więc przestałem wierzyć, że coś da się jeszcze zrobić. Lotnisko sprzedano, a właścicielem został biznesmen. Przyznam się szczerze, że nie wiem kto za tym stoi i nie będę nikogo podejrzewał.
Za moje poświęcenie w 2006 r. nagrodzony zostałem odznaką honorową "Zasłużony dla rolnictwa". Ponieważ wysiłek ten nie przekułem w sukces nie pojechałem na oficjalne wręczanie. Jednak rok później odebrałem je podczas oficjalnego rozpoczęcia targów rolnych w Lubaniu. Wiem, że dziś to odznaczenie nie ma dużego znaczenia. Nosi je wielu działaczy. Dla mnie jednak jest ważne. Pokazuje, że warto próbować, warto walczyć mimo tego, że nie zawsze wychodzi tak jak by się tego chciało!